Nożyczki, ach, nożyczki!

Data publikacji: 19 sierpnia 2021|Kategoria: Bez kategorii|Tagi: , |Czas czytania: 4,8 min|

Na pytanie: „Ile masz nożyczek w domu?” nie znam precyzyjnej odpowiedzi. Ale mam ich dużo! Raczej więcej, niż da się policzyć na palcach obu rąk. Obsesja? Chyba nie, ale przyznaję, że w im więcej rękodzielniczych dziedzin wdepnęłam, tym bardziej doceniam dobry sprzęt do cięcia.

Dziewiarki o nożyczkach nie będą rozmawiać tak często jak krawcowe, co oczywiste, ale i dla nich ich ostra para jest niezbędna – głównie do przecinania włóczki, obcinania końcówek nitek, ale nie tylko. Osoby kochające żakardy w końcu dochodzą do takiego krew mrożącego momentu, kiedy po raz pierwszy tną dzianinę (żakardy często dzierga się na okrągło, żeby były tylko prawe oczka, co się łatwiej „żakarduje” niż lewe, a później przecina się na środku przodu, żeby przygotować zapięcie i tak, wiem, jak to brzmi i jak jest przerażające w teorii, ale w praktyce zawału dostaje się tylko za pierwszym razem).

Wróćmy jednak do moich zapasów. Mam nożyczki „włóczkowe”, dwie pary, schowane w szufladzie robótkowej i często lądujące w czasie pracy w pudełkach z konkretnymi robótkami. To najnormalniejsze nożyczki na świecie, nieduże, żeby były poręczne i wygodne. Zazwyczaj wybieram takie, które mają niezbyt ostre czubki, żeby przez przypadek nie wbijały mi się w dzianinę.

W tej samej szufladzie mam dwie pary małych, ostrych jak papryczki chili nożyczek do haftu. To zawsze te najśliczniejsze, bo mają niesamowite zdobienia. I tu uwaga, to nożyczki naprawdę piekielnie ostre i na dodatek z czubkami, które łatwo wbić sobie w dłoń. Ich używanie wymaga szczególnego BHP. Często sięgam po nie zamiast nożyczek „włóczkowych” (oraz do wycinania dziurek na guziki w tkaninach i przy haftowaniu też). Jednak nigdy nie trzymam ich luzem razem z robótką, żeby przez przypadek nie przecięły czegoś lub nie zrobiły w czymś dziury.

W pracowni mam zapas nożyczek krawieckich, różnych rozmiarów. Od takich wielkich, z wyprofilowanymi uchwytami, do cięcia tkanin (sztuk dwie, z czego jedną kocham miłością potężną, bo leżą w dłoni jak dobrze wyważony miecz, są dość ciężkie, co lubię i tną jak złoto), po nieco mniejsze do przycinania wstążek, koronek, itp. i takie małe, poręczniejsze do obcinania nitek. I tak, kiedy szyję, to co najmniej dwie pary mam pod ręką, używam namiętnie i zawsze gubię pod zwojami materiału i szukam niczym pan Hilary okularów. Tych samych nożyczek używam przy tkaniu, gdzie przycinania i obcinania jest całkiem sporo przy osnuwaniu krosna, tkaniu różnymi kolorami i w końcu w tym najważniejszym dla tkaczki momencie – kiedy odcina się gotową tkaninę z krosna, żeby można ją było odwinąć i obejrzeć.

I tu kończą się moje nożyczki włóczkowo-tkacko-krawieckie. Wobec nich mam jedną, żelazną zasadę – nigdy, przenigdy nie tnę nimi papieru i taśm klejących! Nic tak nie tępi nożyczek, które mają być porządnie ostre, jak używanie ich do cięcia papierowych i klejących rzeczy. Ostrzarkę do nożyczek posiadam, ale przyznaję, że jej do nich nie używam zbyt często, właśnie dlatego, że one nie są „do wszystkiego”. I dbając o nie, zapewne będę ich używać latami, a może i do końca życia. Bo z dobrze dobranymi nożyczkami jest tak jak z nożami u światowej klasy kucharza – ma swoje ulubione i traktuje je jak przedłużenie dłoni.

W pracowni mam też nożyczki do „wszystkiego złego”, czyli właśnie papieru, taśm wszelkich, a nawet do drucików w produkcji markerów. Bez żalu tnę nimi wszystko i to są chyba najczęściej ostrzone i wymieniane pary.

Mam też nożyczki do papieru, które wycinają wzorki… Tak, są takie. Uprzedzam, że należy się nimi z założenia dzielić z najmłodszymi, bo okazuje się, że uwielbiają możliwość wycinania falek, ząbków i nie tylko.

I gdyby ktoś powiedział, że więcej nożyczek w domu mieć nie można, to… Można, oj, można. Mamy nożyczki kuchenne, też traktowane jak świętość. Nawet nasze koty mają swoje nożyczki do wycinania kłaczków z zaokrąglonymi końcówkami, żeby im nie zrobić krzywdy. I są też nożyczki podręczne do otwierania opakowań, paczek, woreczków.

To zapytam jeszcze raz – obsesja? Nadal twierdzę, że nie, bo nie zbieram kolejnych par, nie szukam takich ślicznych, kolorowych, zdobionych. Ale przyznam się Wam do czegoś – jednym z moich pierwszych i ciągle żywych wspomnień z okresu, kiedy byłam naprawdę mała, jest dźwięk nożyczek, takich wielkich, krawieckich, ciężkich, tnących materiał na wielkim stole. Ten dźwięk i odgłos szyjącej maszyny to tło muzyczne mojego dzieciństwa.

I najczęściej powtarzana historia rodzinna… O mnie i nożyczkach. Polska, czasy głębokiej komuny, w sklepach ocet i puste półki. Siedziałam całkiem blisko rodziców i gromko poinformowałam, że: „Mamo, ja wcinam!”. Nie wywołałam żadnego niepokoju wśród dorosłych, wręcz przeciwnie, usłyszałam zachęcające: „Wcinaj, dziecko, wcinaj”. No to wcinałam dalej i kiedy w końcu zainteresowano się, co ja tak naprawdę robię, to okazało się, że siedzę i pracowicie wycinam dziury na kolanach nowych rajstopek, zdobytych cudem i zapewne wystanych w kolejkach.

Wasza Aga M. – Intensywnie Kreatywna

10 komentarzy

  1. Urszula 19 sierpnia 2021 at 10:38

    Teraz miło się wspomina , moja historyjka z ,, wcinaniem,, to jak zabrudziłam chusteczkę do nosa taką obrabianą szydełkiem(bo kiedyś chusteczka to obowiązek w kieszeni) i gdy mi się zabrudziła to powycinałam miejsca zabrudzone i była dalej czysta .A nożyczek nie mam za dużo i ciągle poszukuje tych super, pozdrawiam i ciesze się że Nasza IK powraca lubię do Was zaglądać .

    • ik 19 sierpnia 2021 at 11:11

      Czyli to też było chusteczkowe wcinanie 🙂
      A co do super nożyczek, to nie mam ulubionej marki, więc nie podpowiem, poza tym to i tak bardzo indywidulane, bo one muszą leżeć w dłoni, a dłonie każdy ma inne. Moje najulubieńsze nożyczki krawieckie to Fiskars. Ale nie mam pojęcia, który model, bo trochę ich mają.
      pozdrawiam Aga M.

  2. antoninadz 19 sierpnia 2021 at 18:47

    Tego nie wiedziałam, że nożyczek nie można używać do wszystkiego. Mam jedne, które używam tylko przy robótkach włóczkowych. Reszta służą do wszystkiego. Czas to zmienić.
    Pozdrawiam
    Ania

    • ik 20 sierpnia 2021 at 07:00

      Na pewno wtedy te najważniejsze nożyczki, które muszą być ostre, będą służyły znacznie dłużej.
      pozdrawiam Aga M.

  3. viola.mcintyre 19 sierpnia 2021 at 22:00

    Ooooj, mam sporo ale mniej od Ciebie, najwięcej takich „ciachaczy” do obcinanie końcówek włóczki. Najwięcej, bo nie mogłam trafić na naprawę ergonomiczne, żeby chronić łapy a „trochę” obcinam w pracy.
    Potem mam parę par „słodziakow”, ślicznych, cieszących oko też do końcówek ale już prywatnie hahaha.
    Mam dwie pary w kuchni, do mięska i do otwierania przeróżnych opakowań.
    No i łazienkowe, również nie mogę trafić na swoje…
    Aaaaa, i jeszcze do włosów, zawsze muszę poprawić fryzjerkę, z uporem maniaka próbuje mnie zmusić do dłuższej grzywki (podobno wlaściwszej w starszym wieku?) a ja nie cierpię żeby coś mi dyndało na czole i obcinam „na poborowego”. Pies nie ma swoich, bo też nie ma mu czego obcinać hahaha.

    • ik 20 sierpnia 2021 at 07:02

      Ja długo szukałam takich ergonomicznych krawieckich do krojenia, dużych, ciężkich i leżących w ręce. Udało się kilka lat temu i mam nadzieję, że posłużą całe lata.
      Za to nie mamy w domu fryzjerskich 🙂
      pozdrawiam Aga M.

  4. zdz.sw 20 sierpnia 2021 at 08:11

    Dawno, dawno temu, na samym początku naszego małżeństwa (to już ponad 30 lat!), udało nam się kupić nożyczki Gerlacha. Służyły do wszystkiego, bo były jedyne w naszym domu. I służą do dziś, bo ciągle są ostre i najlepsze do większości prac domowych i robótkowych 🙂 W międzyczasie dorobiliśmy się wielu innych, „specjalistycznych”, ale te pierwsze są NAJ!

  5. hahnoma 24 sierpnia 2021 at 12:08

    Można by pomyśleć, że nożyczki to nożyczki, ale widać różnicę, jak tracą na ostrości np. nożyczki do skóry, którymi potnie się papier – potem tylko międlą skórę. Wspomnienie z dzieciństwa mam takie o „wcinaniu” – moja mam wykańczała swetry, a ja bawiłam się na trawie i jej nożyczkami do dzianiny przycinałam trawki i tak ładnie się ucinały 😀

    • ik 26 sierpnia 2021 at 17:46

      Takie do skóry to chyba muszą być tak ostre jak fryzjerskie? JA do takich rzeczy używam, gdzie się da nożyka do cięcia, ale nie zawsze się da.
      Pozdrawiam Aga M.

Zostaw komentarz